1. Lyon                          ZDJĘCIA

        22 września godz.15         

    Piątek. Pierwsze pedałowanie między samochodami w Lyonie na naszym tandemie, który jest prawie taki długi jak ciężarówka. Jedziemy tymi samymi drogami co zwykle czując, że tym razem to nie do końca tak jak zwykle. Mijamy tablicę « Lyon ». Drogą numer 7 kierujemy się na południe. Wykończeni ostatnimi dniami przed podróżą, kiedy trzeba było wszystko przygotować do wyjazdu, zatrzymujemy się na noc zaledwie kilka kilometrów na południu Lyonu. Ale to nic strasznego, mamy jeszcze resztę życia by pojechać dalej.

  2. La Ciotat     TRASA           ZDJĘCIA

        30 września 2017         przejechaliśmy około 386 km

    Zjazd, 67km na godzinę bez pedałowania, dojeżdżamy do Vienne gdzie od tego miejsca będziemy jechali wzdłuż Rhôna na pięknej drodze rowerowej ViaRhôna. Dopiero przed Orange zostawimy tę ścieżkę by pojechać bardziej na wschód. Jedziemy 50km do 60km dziennie.

    Przystanek w Montęlimar gdzie zwiedzamy muzeum Nougatu, inny przystanek w Aix-en-Provence gdzie z kolei zwiedzimy muzeum Calissons, pyszne słynne cukierki. Cztery doby po wyjeździe korzystamy z prezentu Wonderbox podarowany przez przyjaciela: jedna noc i śniadanie dla dwojga w ślicznej gospodzie. Oj jak ta gorąca kąpiel nam dobrze robi...

    Żegnamy się z ViaRhôna by jechać po samochodowych drogach. Na szczęście, pas awaryjny lub czasami pas dla rowerzystów chroni nas przed ruchem drogowym.

    Nasz cel: La Ciotat na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Po niekończącym się wjeździe, gdzie mieśnie wysilają się a dupki bolą jak nigdy, widzimy MORZE!!! Huuuu! Hiii! Haaaa!! Uwalniający zjazd trwający ponad dziesięć minut prowadzi nas prosto do La Ciotat gdzie już babcia Cindy czeka na nas w letnim mieszkaniu dziadków Cindy. Zostaniemy tu dwa dni zanim wsiądziemy z powrotem na siedzenia by dotrzec do kolejnego celu: Nicea.

  3. Nicea     TRASA           ZDJĘCIA

        07 pażdziernik 2017         przejechaliśmy około 608 km

    Babcia nie chciała nas puścić, trudno było wyjechać. Trzeba powiedzieć, że było nam tak dobrze z nią!! 😊 Dajemy jednak radę wyjechać w południe w poniedziałek. Przez cztery dni mamy z prawej strony niekończącą się niebieską przestrzeń: Morze Śródziemne. Zapach sosny towarzyszy nam.

    We wtorek wieczorem, spełniamy małe marzenie: spać na plaży. Znajdujemy małą piaszczystą zatoczkę. Kącik raju jedynie dla nas dwojga. Thibaut gra na gitarze oświetlony księżycowym blaskiem...

    Fréjus, przejeżdżamy przez miasto podczas wielkiego rowerowego wydarzenia zwanego Roc d'Azur. Widzimy w zaledwie pół godziny cztery tandemy. Czwartek wieczorem dojeżdżamy do Nicei!! Mama Gwenaëla pięknie przyjmuje nas w swoim mieszkaniu. Thibaut zdajduje świetny jazzowy koncert tego samego wieczoru w mieście. Dwa następne dni Gwen prowadzi nas w znane mu miejsca. Poznajemy specjały z tutejszego regionu. Jedziemy zwiedzać na kilka godzin Monaco i Menton.

    Tata i bracia Thibaut przyjeżdżają do nas do Nice. Przyczepili do samochodu rowery. Przez następny tydzień będziemy jechać w piątkę, rodzinnie. Cel: Włochy

  4. Genua     TRASA           ZDJĘCIA

        13 pażdziernik 2017         przejechaliśmy około 820 km

    I o tydzień więcej, z kilkoma kilometrami dalej dla naszego Auta-Cintib! Grupka się powiększyła o trzy osoby, ponieważ ojciec i bracia Thibaut dołączyli do nas na tydzień. Przyjechali autem z rowerami na dachu do Nicei. Prawdziwy mały peleton jechał na drogach Riviery Francuskiej a potem włoskiej aż do Genui. Nowi współpodróżnicy przejechali z nami dobry kawał drogi, zjedli z nami kilka słoików pysznego sosu pesto i nocowali z nami na prawie pustych kempingach o tej niesezonowej porze roku. Sympatyczny rodzinny urlop!

    Przekroczyliśmy dumnie naszą pierwszą granicę. Zdziwieni byliśmy widząc taką różnicę między bliskimi sobie krajami. Małe kolorowe włoskie domeczki zastępują wielkie francuskie pałace. Wspólna cecha to przepiękny widok na Morze Śródziemne z dróg po których jedziemy. Nasze ulubione miasteczka to Menton ze swoją gastronomią, Cervo ze swoimi uliczkami na stromym brzegu morza i Noli, ze swoimi ślicznymi Calades (mozaiki zrobione z białych i czarnych kamyczków).

    Wjazd do Genui był chaotyczny między smrodzącymi samochodami w godzinach dużego ruchu. To miasto jest zadziwiające. Posiada tysiące majestatycznych pałaców, jest położone na stromym brzegu wpadającym do morza a jednak nie chcielibyśmy tu zamieszkać. Za duży tłok, za dużo zanieczyszczających powietrze samochodów (autostrada przejeżdża przez centrum...).

    Żegnamy się dzisiaj, piątek rano. W duecie mamy zamiar zwiedzić Cinque Terre i dojechać do Florencji, gdzie czeka na nas Emmanuel, który tam teraz pracuje.

  5. La Spezia     TRASA           ZDJĘCIA

        18 pażdziernik 2017         przejechaliśmy około 1015 km

    Ostatnie dni były MERAVIGLIOSO. Emmanuel może nas przyjąć dopiero w poniedziałek 23 października wieczorem. Mamy 10 dni by przejechać z Genui do Florencji. Korzystamy z czasu, który jest nam dany by spacerować, poznawać piękne miejsca, poznać cudownych ludzi, oglądać wschody i zachody słońca, grać na ulicy... E STATO MERAVIGLIOSO!.

    Portofino to mały kącik raju, turystyczne miasteczko portowe. Na czubku półwyspu zostajemy na noc. W naszych cieplutkich śpiworach śpimy pod gołym niebem. Przytuleni do siebie patrzymy na zachód słońca na morze a poźniej na drogę mleczną. Jesteśmy w sobie i w świecie zakochani. Rano budzimy się z widokiem na wschód słońca na morzu. To dopiero jest prawdziwa podróż poślubna!

    By dotrzec do Cinque Terre, trzeba wspiąć się na górę o wysokości 600m. Zaczynamy być przyzwyczajeni do małych gór, ale ta jest, jak dotychczas, największa. Dotarliśmy, spoceni jak nigdy dotąd, na szczyt. Jesteśmy zadowoleni! Po dwóch minutach Cindy zaczyna głośno płakać. To rozluźnienie po dużym wysiłku. Między szlochaniem można usłyszeć "ale było trudno...". Tego dnia przekraczamy na naszym liczniku 1000km. Świętujemy nasze sukcesy przy ognisku. To pierwsze, które Thibaut udaję się zapalić przed rosą. Rosa już silnie wszystko skrapia o 19.

    Cinque Terre!! Jeszcze raz i więcej niż poprzednio: MERAVIGLIOSO! Zostajemy tu trzy dni. Tutaj wszystko jest drogie i za bardzo turystyczne. Więc jak prawdziwi turyści robimy mnóstwo zdjęć i korzystamy z każdego widoku. Potem zamieniamy się na muzyków z ulicy. Gra ta jest dobrze płatna. W ciągy dwóch godzin zarabiamy 60€. To pomoże nam zapłacić koszty, które nie wchodziły w nasze plany jak na przykład zezwolenie, żeby spacerować z jednego Terre na drugie... czyste złodziejstwo!! Jeździmy z jednego Terre na drugie pociągiem bo góry są zbyt strome. Odwarzyliśmy się jedynie pojechać na naszym tandemie z trzeciego do czwartego i z czwartego do piątego Terre. Było stromo.

    Spotkania. Pierwszą osobą był Norbert, z którym graliśmy muzykę i który nam zaproponował nocleg w swoim tymczasowym domku. Ukaże się artykuł na blogu o nim. Warto go poznać ;) Misha, 32 lata, jest pochodzenia rosyjskiego, też inżynier z wykształcenia. Tak jak my zrezygnował z pracy kilka miesięcy temu i zdecydował się na wielką przygodę. Fabio to pierwsza osoba, która przyjmuje nas przez Warmshowers (platforma internetowa na której podróżujący rowerzyści zapraszają siebie na wzajem do domu. My przyjmowaliśmy gości jak byliśmy w Lyonie, teraz nasza kolej by iść nocować u innych :) ). Jesteśmy dzisiaj u Niego. To także podróżnik i wielki cyklista. Pokazuje nam na mapie ścieżkę rowerową, która pozwoli nam dotrzeć do Rzymu z daleka od tłoku samochodowego. Ta ścieżka rowerowa nazywa się Via Francigena.

  6. Florencja     TRASA           ZDJĘCIA

        27 pażdziernik 2017         przejechaliśmy około 1234 km

    Oh jak dobrze dotrzec do Florencji do Emmanuela! Zmokliśmy w przeddzień, pierwsza nasza ulewa. To była niedziela, nie zdąrzyliśmy zakryć sobie dolnej część ciała ani ukryć się gdziekolwiek. Jechaliśmy pół godziny pod naturalnym prysznicem. Nasze buty stały się małymi basenami a nasze wzmocnienia w spodniach (głównie gąbeczki pod dupkami) nasiąknęły całkowicie wodą... Na szczęście reszta naszych rzeczy była sucha.

    Nazajutrz, oczywiście, był najzimniejszy poranek, który mieliśmy dotychczas. Nasze buty nie zdąrzyły wyschąć z wczorajszej ulewy więc weszliśmy do pierwszego baru i przy dwoma pysznymi capuccino zaczekaliśmy aż słońce ogrzeje ulice.

    Pobyt u Emmanuela sprawił nam jeszcze więcej radości niż sobie wyobrażaliśmy.

    Korzystaliśmy przez cztery dni ze stabilnego ciepłego i suchego miejsca. Okazja by wyprać rzeczy i wymyć się prawidłowo.

    Choć zajęty swoją pracą naukowca, swoimi projektami i pasjami (muzyka, rzeźbienie w glinie i inne jak np. szklanki do win z dzióbkiem, które pozwalają nosowi wejść do środka szklanki podczas picia, co sprawia lepsze uczucie smaku wina z Chianti (znanego winem z Toscani)), Emmanuel spędził dużo czasu z nami. Zaopiekował się nami a my nim gotując mu pyszne obiadki.

    Podajemy wam przepis do brokułowego pesto, które nam bardzo smakowało:

    > zmiażdżyć lub zmiksować następujące składniki i podać z makaronem :)

    •  300g brokułów (ugotować je by były miękkie, gotować dłużej środek)

    •  40g migdałów (mieliśmy miks migdałów, ziarna słonecznika i pestki z dyni)

    •  50g parmezanu

    •  20g bazylii (bez niej jest też dobre)

    •  olej z oliwek (ile się da!)

    Przed Florencją spędziliśmy dwa dni w Pizie. Spaliśmy u ludzi z portalu Couchsurfing.com (darmowe nocowanie u mieszkańców). Bianca i Marta, 9 i 13 lat, przywitały nas i wytłumaczyły nam dobrym angielskim jak mamy się ugościć w ich mieszkaniu. Ich rodzice wrócili trochę później z pracy i spędziliśmy razem przepiękny wieczór grając na gitarze i śpiewając piosenki po angielsku, włosku i francusku. Gorąco zachęcali nas do zostania u nich na kolejną noc. Z chęcią przyjęliśmy ich zaproszenie, ponieważ mieliśmy czas i chęć zwiedzania miasta. Piza jest bardzo ładnym średniowiecznym miastem ze swoją słynną krzywą wieżą i katedrą z marmuru. Piękne budynki i stare miasto są typowe tutaj we Włoszech. Oglądamy piękną wystawę M. C. Escher. Znamy dzieła tego artysty, ale nie znaliśmy jego nazwiska. Jesteśmy pod wrażeniem! Smutno jest nam żegnać się z cudownymi naszymi gospodarzami. Korzystają goszcząc podróżników by polepszyć swoją znajomość języków obcych i podróżować zostając w domu. Dla nas to była świetna wymiana :)

    Teraz ruszamy w drogę w kierunku Rzymu !

  7. Jezioro Bracciano     TRASA           ZDJĘCIA

        02 listopad 2017         przejechaliśmy około 1514 km

    Wyjeżdżając z Florencji wkraczamy w głąb Toskani. Nasze trzy koła prowadzą nas wzdłuż tych prostych a jednocześnie niezgłębionych krajobrazów. Drzewka oliwkowe są srebrzyste, winorośla są w kolorze żółci jesiennej, cyprysy stoją prosto i pilnują jak strażnicy tej ziemi z innej epoki. Gdzieniegdzie wsie w których domyślamy się są produkcje tych dobrych i światowych win z Chianti. Budynki są całe z kamieni. To wszystko. Oko jednak nie nasyca się tymi pięknymi zmianami w kolorach na tych niekończących się pagórkach.

    Trochę bardziej na południu kraj zmienia się kompletnie. Pagórki stają się szare, goła wyschnięta ziemia przypomina nam, że tu nie było deszczu od kwietnia. Bourguignon, francuskie małżeństwo rolników walcząc o zdrowszą uprawę ziemi, wciekli by się widząc jak tu są orane pola.

    I nagle, przechodząc z Toskani do regionu Lazio, wszystko staje się znowu zielone. Łąki, lasy, tak jak byśmy nigdy nie wyjechali z Francji.

    W Pienza, poznajemy sympatyczną rodzinkę. Florian, jest wielkim niemieckim podróżnikiem i rowerzystą. Zaprasza nas do swojego letniego domu rodzinnego, gdzie poznajemy jego mamę i pięciu innych przyjaciół, którzy przyjechali z Berlina pomóc w robotach w tej wielkiej posiadłości. Cindy dorywa się do pieca i do garnków. Jedno popołudnie wystarczy by upiec jabłecznik z kruszonką, zrobić mus czekoladowy i marcepan z świeżo zebranych migdałów na terenie domu. Wieczorem zbieramy się wszyscy przy ręcznie zrobionym piecu ogrzewanym drewnem. W tym piecu pieczemy nasze pyszne domowe pizzy.

  8. Rzym     TRASA           ZDJĘCIA

        03 listopad 2017         przejechaliśmy około 1551 km

    Dojechaliśmy do Rzymu w piątek 3 listopada. Ugościł nas Marcello. Jest na portalu Warshowers.org od 2006 roku i już przyjął do siebie ponad 300 ludzi!

    W sobotę rano zaczynamy trzy dni itensywnego zwiedzania. Rzym jest wielki i bogaty w historię. Koło antycznych ruin wnoszą się posągi XVI wieku. Statuetek jest setek! Wyrzeźbione i potężne budynki są na każdym rogu ulicy. Kręcą nas od tego wszystkiego głowy. Kończymy zwiedzanie Watykanem, który jest jeszcze bardziej bogato ozdobiony. Widzimy nawet Papieża Franciszka ze swojego okna przemówień.

        11 listopad 2017    Warszawa 

    Następnie jedziemy do Warszawy na 10 dni. Tam Michał W. się żeni! Ubieramy się prawidłowo i wypróbowujemy pierwszy raz w życiu stopa. Dojeżdżamy do Warszawy wyczerpani... i szczęśliwi!

    Po zimnej przerwie gdzie przyjaciele i rodzina ociepliły nasze serca, wracamy do Marcello do Rzymu. Tam zostawiliśmy nasz tandem. Pora jechać dalej :)

  9. Pompeje     TRASA           ZDJĘCIA

        22 listopad 2017         przejechaliśmy około 1866 km

    Dni lecą jednym za drugim nie będąc do siebie podobne.

    Wyruszamy z Rzymu przez najokropniejszą, zatłoczoną drogę tego wielkiego miasta. Nieprzyjemny moment jest zapomiany odrazu kiedy dojeżdżamy do morza. Brakowało nam tego pięknego widoku na niebieską płaszczyznę!

    W Toskani, widywaliśmy często miejsca, gdzie można kupić dobry tamtejszy ser Pecorino. Tutaj widujemy z kolei możliwość kupienia Mozzarelle di Buffalo, pychotka. Pomarańcze są już zupełnie pomarańczowe i jest ich wszędzie mnóstwo, czy to na wsi czy też w mieście.

    W niedzielę, zatrzymujemy się na piknik na plaży w Sperlongo. Virna pyta się, czy może zrobić zdjęcie naszego tandemu. W toku rozmowy szybko proponuje nam u siebie nocleg. Ruszamy z nią do Formia, gdzie spędzamy przemiły wieczór z jej trójką dzieci. Jakie to dla nas błogosławieństwo! Za Formia atmosfera zmienia się drastycznie. Miasta są brudne i brzydkie, śmieci leżą obok drogi,a panieńki stoją i czekają na klientelę. Nie mamy jak tu rozbić namiotu, ludzie do których wysyłamy prośbę o nocleg przez internet nie odpowiadają, nie ma nawet otwartego kempingu... Po raz pierwszy negocjujemy cenę za pokój w hotelu, który był pewnie luksusowy czterdzieści lat temu...

    Zostajemy w Neapolu tylko jeden dzień, jednak rozumiemy, że to miasto bardzo bogate w historię i w muzea, powinień być lepiej poznany. Obiecujemy sobie, że kiedyś tu wrócimy. Na razie mamy ochotę jechać dalej. Nie zapominamy skosztować tę pizzę, prawdziwą, ta, która stąd pochodzi: pizza margerita. Wymyślona specjalnie dla królowej Małgosi, która właśnie w Neapolu przebywała. Pyszna!! Tu zapoznajemy się również z nowym sposobem jazdy na drogach: znak stop nie ma żadnej jako takiej wartości, skutery są coraz liczniejsze, trąbki piszczą ile się da a strona jazdy nie jest do końca przestrzegana.

    Dzisiaj, w Pompei, odbyliśmy podróż 2000 lat temu. Właśnie wtedy miasto zostało pokryte lawą pochodząca z wulkanu Wezuwiusz obok. Tym sposobem miasto zostało przechowane do dziś i można po nim chodzić tak jakbyśmy żyli w tamtych czasach. Zdajemy sobie sprawę, że od tej epoki nie dużo osiągnęliśmy wiedzy na temat archtektury i sztuki. Oni już mieli to samo!

  10. Paola     TRASA           ZDJĘCIA

        01 grudzień 2017         przejechaliśmy około 2231 km

    Ósma rano. Rozmawiamy sobie o nadchodzącym dniu kiedy słyszymy wołanie:

    -Hej tam! Co Wy tak śpicie w tym namiocie, jest zimno na dworze! Chodźcie do mnie się rozgrzać, wziąć prysznic. Już przygotowuję dla Was kawę.

    Wychodzimy z naszego materiałowego domku i dostajemy od młodej babci duży kawał czekolady na powitanie.

    Idziemy za Patrycją. Po godzinie, wychodzimy z jej domu nasyceni pysznym śniadaniem i umyci. Dostajemy na drogę jabłka, banany, ciasteczka i pełno stołowych serwetek...

    Jesteśmy więc gotowi by jechać dalej po Amalfiteńskim wybrzeżu obok którego morze jest głęboko niebieskie a miasteczka są bialutkie. Ścigamy się z autobusem pełnym turystów, który zatrzymuje się regularnie w ładnych miejscach na pamiątkowe zdjęcia lub w sklepikach, i tym sposobem regularnie ich wyprzedzamy! Tu latem takich autobusów jest sto tysięcy, super jest być turystą poza sezonem!

    Żegnamy się z regionem Campania i witamy Calabry. Zaludnienie jest tu o wiele mniejsze co ułatwia nam rozbijanie namiotu na dziko. Przejeżdżamy przez puste miejscowości i obok betonowych zamkniętych w tym czasie hoteli.

    W Paola, gości nas Stefano. Gra nam tradycyjne utwory z południa Włoch (tarantelles). Spędzamy przemiłe popołudnie z jego przyjaciółmi grając i śpiewając przeróżne utwory z całego świata.

  11. Palermo     TRASA           ZDJĘCIA

        12 grudzień 2017         przejechaliśmy około 2693 km

    Dotarliśmy!! Nasza Ziemia Obiecana od kilku tygodni: Palermo!!

    Tutaj jesteśmy goszczeni u rodziców naszego dobrego przyjaciela ze studiów, Giorgio. Planujemy zostać do 21 grudnia. Giorgio przylatuje 15 grudnia, oprowadzi nas po szlakach swojego dzieciństwa ;)

    Jak każdy dobry sportowiec, robimy zimową porządną miesięczną przerwę od tandemu. Znalazł tu dobrą miejscówkę w garażu. Odpocznie sobie trochę. My przez ten czas lecimy do Polski na święta Bożego Narodzenia i na Nowy Rok, potem lecimy na Maltę. Tam przyjaciele z Polski spędzają tydzień urlopu i zapraszają nas do wynajętego mieszkania. Co mamy nie skorzystać? To całkiem blisko Sycylii ;) Wracamy do Palermo po tandem w połowie stycznia i kontynuujemy dalej podróż.

    Od Paola, zatrzymaliśmy się dwa dni, dwa razy ze względu na deszcz. W przeddzień dojechania do Palermo było tyle wiatru, że było bardzo trudno jechać, ale tym razem jechaliśmy dalej. Wiatr ciepły z południa (Sirocco) wiał nam w lewy bok. Wieczorem znaleźliśmy maluteńki opuszczony domeczek. Dawna kasa biletowa muzeum przy greckich ruinach (ta ostatnia też będzie niedługo ruiną). Zmieściliśmy tam namiot i spokojnie, zabezpieczeni od wiatru mogliśmy sobie spać.

    W San Costantino Calebrese, miasteczko położony wysoko nad poziomem morza, gościł nas Rafaele. Udostępnił nam dom rodzinny w którym mieszkaliśmy sami. Dawno nie mieliśmy okazji przebywać w tylu pokojach, przechodzić przez tyle drzwi i porozrzucać nasze rzeczy gdzie tylko się dało. W ten sam sposób, później w Messinie już na Sycylii u przyjaciela Rafaela, Dino, spaliśmy jak królowie w rodzinnym domu między drzewami pomarańczy. A w Capo d'Orlando, miasteczko przy morzu, poznaliśmy Gabriele, który ma bar w centrum miasta. Spędziliśmy z nim przecudowne dwie noce grając z jego przyjaciółmi na instrumentach muzycznych.

        18 styczeń 2018    czas wolny od roweru 

    Po mięsięcznej zimowej przerwie, wracamy do naszej podróżniczej codzienności.

    Jak minęła ta przerwa?

    Odpoczęliśmy pierwszy tydzień w Palermio z naszym bardzo dobrym przyjacielem Giorgio, z którym przegadaliśmy parę ładnych godzin, a nawet dni. Rzadko się widujemy, jak dobrze było pobyć z nim. Zabrał nas na piękną wyspę Favignana do rodzinnego letniego domku. O tej porze roku na wyspie jest puściutko, nie to co latem. Rodzice Giorgio zadbali o to byśmy przygotowali nasze żołądki na Święta, bardzo skrupulatnie chcieli nam pokazać jak bogata jest kuchnia sycylijska.

    Następne dwa i pół tygodnia spędziliśmy w Polsce. To były dla Thibaut pierwsze Święta w drugiej ojczyźnie swojej żony. A dokładniej w Szczecinie u rodziny brata mamy Cindy (czyli Marka - oficjalny nasz informatyk, który założył nasz dziennik podróży w formie osi czasu). Thibaut zauważył sporo różnic z Francją, a między innymi to, że się o wiele więcej je! Czy to można sobie wyobrazić? Aby przygotować te kilogramy jedzenia, cała rodzina zebrała się do roboty trzy dni przed wigilią. A następne trzy dni rozpinano pasy i korzystało się z ciepłego miejsca przy kominku.

    O północy w sylwestra, tysiące zimnych ogni rozświetliło stolicę polski i zachmurzyło ją na kilka godzin. Byliśmy wtedy u taty Cindy w Warszawie.

    2018 rok rozpoczął się spotkaniami z przyjaciółmi i długimi rozmowami. Najpierw odbyły się one z jednymi w Warszawie, a potem z drugimi we Wrocławiu i jeszcze potem z trzecimi na Malcie.

    Na Maltę lecieliśmy z Berlina. Mieliśmy jeden dzień by zwiedzić dawniej rozdzielone murem miasto. Poznaliśmy bogatą historię ludzi, którzy żyli po dwóch stronach Berlińskiego Muru. A potem spędziliśmy kilka godzin w dawnym radzieckim więzieniu, gdzie przewodniczka tłumaczyła nam dokładnie jakie sposoby były używane by torturować fizycznie i psychicznie więźniów. Wizyta ta była dla nas trudna ale wyszliśmy z takim przekonaniem, że każdy człowiek powinień wiedzieć jak inni, kiedyś, używali swoją inteligencję by krzywdzić innych. Obiecaliśmy sobie, że jeszcze wrócimy do Berlina, zwiedzić to na co nie było już czasu.

    Jutro płyniemy do Grecji. Najpierw statkiem do Salerno, potem jedziemy autobusem z Salerno do Bari i potem znowu promem z Bari do Patras. Mamy niepełne trzy dni by się nauczyć podstawowe słowa greckie i nauczyć się czytać po Grecku... życzymy sobie powodzenia ;)

     

     

POWRÓT NA BLOGA
design by MK